wtorek, 6 stycznia 2015

4. Trudny wybór

O wschodzie słońca wszystkie lwice stanęły przed Tofautim i Gizą - od nastoletnich aż do staruszek, wszystkie chciały wziąć udział w tej misji. Jako ostatnia przybyła Ashera, wywołując pytające spojrzenia członkiń stada i szok u Gizy. Widząc to, wystąpiła przed szereg i wytłumaczyła:
- Znam wszystkie, niekiedy okrutne prawa Gwiezdnej Ziemi. Jedno z nich głosi ,,Lwica, która dopuści się zdrady wobec obecnego króla lub królowej zostanie skazana na śmierć lub dożywotne wygnanie". Znam równie dobrze ciebie, Gizo i wiem że jeżeli dzisiaj nie stawiłabym się przed tobą jak inne lwice idące na wojnę, ty uznałabyś to za zdradę. Dlatego więc postanowiłam odejść w tej chwili ze stada, na co mi pozwala zapis ,,Lwica może odejść ze stada w każdej chwili o ile ogłosi to publicznie i opuści Gwiezdną Ziemię, zajmując jakiekolwiek wolne terytorium". Nie popełniłam zdrady przeciwko tobie, ponieważ od tej chwili nie jestem nikomu podległa.
Giza wysłuchała tej przemowy z zaskoczeniem. Nie sądziła, że Ashera jest na tyle sprytna, by wychwycić tą niewielką lukę prawną. Miała nadzieję, że tym prawem zmusiła ją do posłuszeństwa i walki. Teraz już nie może nic z tym zrobić. W końcu powiedziała:
- Skoro wolisz odejść, niż brać udział w tworzeniu potęgi swojej ojczyzny - droga wolna! Wiedz tylko, że już nie jesteś godna nosić nazwy ,,Gwiezdnoziemka". Jesteś Outsiderką, wyrzutkiem, bezdomną. Odejdź stąd!
- Nie potrzebuję twojej zgody ani łaski. Nie wyganiasz mnie. Odchodzę z własnej woli, ponieważ dopóki ty tu jesteś, ja nie mogę żyć tu z honorem. Zaczęłaś swe rządy od zdrady swoich sojuszników i złamania prawa międzystadnego, a twój partner Tofauti jest samozwańczym królem. Nie miał nade mną żadnej władzy. Tak czy inaczej - Żegnajcie, Gizo i Tofauti! Żegnajcie, ślepo wierne im lwice!
Ashera odwróciła się od nich i postawiła pewny krok w przód, lecz jasnokremowa lwica Jua podbiegła i zagrodziła jej drogę.
- Proszę, nie odchodź! Przemyśl to - chcesz opuścić ziemię przodków i zostawić nas wszystkich? Nawet mnie, swoją matkę?
Jua
Ashera spojrzała na nią ze smutkiem i odpowiedziała:
- Ty też możesz iść ze mną. Masz wybór.
Jua przez chwilę rozważała to, po czym z żalem spojrzala w oczy swej córki i wróciła do szeregu.
- Nie mogę, nie dam rady tego zrobić! Żegnaj.
- Żegnaj, matko. Myliłam się co do ciebie. - oznajmiła z wyrzutem Ashera i powoli, lecz z podniesioną głową pomaszerowała w stronę wschodzącego słońca. Pomimo ciągłego przełykania łez spływających jej po policzkach nadal wyglądała bardzo dostojnie, dumnie i potężnie.
Nawet bardziej niż długi szereg wiernych lwic, czekających na rozkazy niby-króla.
***
1. Od jutra posty będą się ukazywać rzadziej - szkoła :( Bardziej aktywna będę w ferie (od 2 lutego)
2. Zmieniłam tytuł bloga ze względu na osoby które nie powinny go czytać (np. ośmioletnia siostra). Obecna nie będzie w ogóle ich ciekawiła.
3. Pozdrawiam was serdecznie i dziękuję za aż 4 komentarze pod poprzednim postem (dla mnie to naprawdę dużo znaczy i bardzo motywuje)!

8 komentarzy:

  1. Ashera jest niezwykła, to moja ulubienica opowiadania. Czytając o niej, czytam jakby o sobie. Normalnie mój typ. Takze bym tak zrobiła. Muszę przyznać, ze rola wyrzutka zawsze mnie interesowała. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Asherę jest bardzo dzielna. Postawiła się nowej królowej Gwiezdnej Ziemi i nie bała się, jest też bardzo mądrą lwicą. Bardzo ją polubiłam. Czekam na kolejne Twoje opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ashera musi być odważna, skoro przed całym stadem ogłosiła swoje wypisanie ze stada Gwiezdnej Ziemi. Ciekawe co się z nią dalej stanie..,

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam najmocniej, że dopiero teraz komentuję.
    Na początku, nim zapomnę (znajoma sklerozaaaa) dziękuję bardzo za tak motywujący i miły komentarz...po prostu dziękuję raz jeszcze! <3
    Ashera to lwica o ogromnej odwadze. A ja takie postacie bardzo lubię. :) Cieszę się, że sprzeciwiła się własnej matce (? dobrze zrozumiałam treść rozdziału) i odeszła z własnej woli, ale za to z jakim honorem i godnością!
    Rozdział bardzo dobrze napisany, w nieskomplikowany sposób, czytanie takich postów to po prostu przyjemność. (:
    Pozdrawiam serdecznie, ksiezniczkasarah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za długi i miły komentarz :) Muszę wyjaśnić sprawę z Juą, bo wyszło trochę niejasno: tak właściwie to Ashera nie miała zamiaru buntować się przeciwko swojej matce, lecz Gizie i to między nimi wybuchł konflikt. Jua tymczasem była dość niezdecydowana podczas głosowania (?) w poprzednim rozdziale, ale ostatecznie stanęła po stronie Gizy i zaryczała razem z innymi lwicami ( to jasnokremowa lwica na obrazku w poprzednim poście). Chciała zatrzymać Asherę przy sobie, ale równie ważne było dla niej stado i ziemia, na której mieszkała. Gdy jej córka postawiła ją przed ultimatum ,,Albo ona, albo wierność królowej", Jua wybrała to drugie, co spowodowało płacz Ashery podczas opuszczania Gwiezdnej Ziemi. Mam nadzieję, że choć trochę to wyjaśniłam.

      Usuń
  5. Ashera jest niezwykła. Szkoda, że Giza jej nie rozumie. Piszesz świetne opowieści.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie piszesz. Nie mogę się doczekać następnej notki.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po prostu zaniemówiłam. Rozdział był wspaniały, i wcale nie przesadzam! Samo to, jak wypowiadasz się w dialogach sprawiło, że aż chciałam czytać więcej i więcej. Na razie zapoznałam się tylko z Twoim blogiem o Mheetu, ale widzę, że wiele straciłam, nie obserwując tego bloga od początku. Jutro zabiorę się za poprzednie rozdziały :)
    Szkoda, że Jua nie podążyła za Asherą. Jednak patrząc na jej postawę, a tym bardziej na to, że Jua jest jej matką, może to i dobrze? Skoro wolała wybrać królestwo, a nie własną córkę, to świadczy o niej samej. Ale cieszę się, że przynajmniej Ashera odeszła z godnością.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wspaniały komentarz na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.