poniedziałek, 5 stycznia 2015

3. Między prawdą a kłamstwem

Minął tydzień. Wydawałoby się, że wszystko wróciło do normy - Giza zajęła się dyplomacją, Tofauti bronił stada przed hienami, a lwice polowały. Jedynie kilka starych lwic i Ashera czepiały się, że Tofauti ma się za króla, mimo że jeszcze nie poślubił królowej oraz że Uzuri, wdowa po Wazim została omegą w stadzie. Giza się jednak tymi uwagami nie przejmowała, w końcu udało jej się zaskarbić zaufanie prawie całego stada. Teraz zamierzała przejść do następnego punktu swojego planu...
~*~
Tego dnia królowa zwołała zebranie wszystkich lwic pod Skałą Gwiazd, sama stojąc na jej szczycie i przemówiła:
- Lwice, zebraliśmy się tutaj, żeby omówić ważną misję, która sprawi, że nasze stado będzie potęgą!
- Przecież już jest. - zdziwiła się Iris, wysportowana i bardzo optymistyczna lwia nastolatka.
- Stado Lwiej Ziemi wymiera z głodu i nie potrafi się obronić nawet przed hienami, podczas gdy my rośniemy w siłę dzięki waszym zdolnościom łowieckim i urodzajowi.
- Co zamierzasz z tym zrobić, królowo? Pomożemy im? - zapytała nieśmiało Uzuri.
- Jasne, że tak! Połączymy oba stada w jedno i podwoimy przy okazji obszar naszych ziem. Dzięki temu oni nie zginą z głodu, ale staną się od nas zależnymi.
- I myślisz, że niepodległe lwy zgodzą się na taki hańbiący układ? - zapytała Ashera.
- Niepotrzebne nam ich przyzwolenie. Jesteśmy silniejsi! Zajmiemy ich obszar, a oni nie będą mieli wyboru. - odpowiedziała Giza.
- Nazwijmy to po imieniu: ty chcesz wojny międzystadnej?  - ciągnęła lwica oburzonym głosem. Wśród stada słychać było szepty.
- Nie. Inwazji, bez konfliktu zbrojnego. Na co komu rozlew krwi? - odpowiedziała pewna siebie królowa.
- Inwazji, czyli w konsekwencji wojny. Oni mają sojuszników.
- Ha, ha. Każdy ma sojuszników na dobre czasy. Problem w tym, że kiedy pojawi się zagrożenie albo głód, oni gdzieś znikają albo mają wszystko gdzieś. Takie jest życie, kochana. - oznajmiła jej Giza, wiedząc że Ashera nie cierpi pieszczotliwych zwrotów.
- Złamiesz nasze prawo! Jesteśmy przyjaciółmi Lwioziemców od pokoleń i nie wolno atakować nikogo bez wypowiadania wojny. To może się obrócić przeciwko tobie, przeciwko nam! Lwice też tak uważają, prawda? - po tych słowach lwice podniosły zgodny, oburzony ryk. Giza jednak nie poddała się i jeszcze raz przemówiła, trochę innym tonem:
- Wolicie, żeby te biedne, słabe lwy z Lwiej Ziemi wyginęły z głodu, albo rozproszyły się po całej okolicy? Chcecie stracić tak dobrą okazję na wzmocnienie naszej pozycji i trwać nadal w miejscu, bez żadnych aspiracji. Czy według Was lepiej jest czekać bezmyślnie, aż spotka nas taki sam los co ich, przegapić czas naszej potęgi? Czy naprawdę tego chcecie? Nie wolicie raz zapomnieć o tych kajdanach, którymi są prawo i tradycja?
Lwice spojrzały na siebie zdezorientowane. Część z nich stanęła pod Skałą Gwiazd i patrzyła się na przywódczynię z ufnością, a inne zostały po stronie Ashery. Jeszcze inne, zwłaszcza bardzo młode lwiczki i lwiątka stanęły pośrodku - nie potrafiły zdecydować lub nic z tego nie rozumiały. Giza zaś kontynuowała:
- My, właśnie my możemy zmienić losy tego świata! Nie bądźmy kolejnym pokoleniem, które przeminie zapomniane! Niech nazwa ,,Gwiezdna Ziemia" zawsze kojarzy się z silnymi, mądrymi, a przy tym łagodnymi lwami, które ratują innych od głodu i wrogów. Niech nastanie dla nas nowa epoka - Epoka Dumy.
Podczas tej wypowiedzi kolejne lwice odłączały się od Ashery, aż w końcu została ona sama, jedyna przeciwko temu planu. Wtedy królowa Giza zawołała:
- Wszystkie, które jesteście po mojej stronie, zaryczcie! Niech nasz głos będzie znakiem naszej przyszłej potęgi!
Ashera przeciwko wszystkim, od lewej: Uzuri, Iris (z grzywką), Jua (matka
Ashery), matka Tofautiego
Lwice zaryczały, tak głośno jak mogły. Jedynie Ashera krzyczała ,,Nie!", ale została zagłuszona ich mocnym, radosnym głosem. Próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale już nikt nie chciał jej słuchać. Jej krzyk po jakimś czasie zamienił się w cichy płacz. Wiedziała, że to źle się skończy. Żadna wojna nigdy nie przyniesie pożytku. Ale co ona teraz mogła? Po raz pierwszy poczuła że ona, taka ważna, szanowana i szlachetna, tak naprawdę nic nie znaczy.
Tymczasem królowa, po wysłuchaniu głosów aprobaty, krzyknęła:
- Wyruszamy jutro z samego rana. Bądźcie przygotowane! - i zeszła ze Skały.
***
Wiem, że trochę za dużo dialogów ( prawie cały rozdział to rozmowa pomiędzy królową Gizą a Asherą), ale mimo tego jestem w miarę zadowolona z tego rozdziału. Do Shetani powrócę za kilka postów (na razie odeszła z Gwiezdnej Ziemi). A wy po której stronie stanęlibyście – Gizy czy Ashery?

5 komentarzy:

  1. A ja lubię dialogi :D
    No cóż, ideologia władzy i potęgi jest przekonująca, ale wolałabym chyba zostać tą szlachetną i walczyć przeciwko zdrajcom.
    Takie jest moje zdanie.
    Rozdział super, bardzo mi się podoba, jestem ciekawa jak to się potoczy i czy Tofauti naprawdę zostanie królem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. No, Świetny post!
    Szkoda mi Ashery, stanęłabym po jej stronie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny post.
    Ja nie byłabym po stronie Ashery, dlatego że nie miałabym ochoty odchodzić od rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Ashera, ja byłabym po jej stronie. Jeśli stado ma sojusz z Lwioziemcami to dlaczego Giza chce wojny? Nie podoba mi się jej ten plan. Trzymam kciuki za Asherę może zdoła powiadomić Lwią Ziemię. Czekam na kolejne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem,że późno czytam tego bloga ale dopiero teraz go znalazłam bardzo mi się podoba. Oczywiście stanełabym po stronie Ashery ponieważ Giza to morderczyni i robi to tylko dlatego że to ona miała z tego korzyści jednak coś ma takiego,że lubię tą bohaterke.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.